CIEKAWE HISTORIE NASZYCH PRZODKÓW,
czyli projekt edukacyjny dla klas drugich

/fotografia przedstawiająca rodzinę Darii Knobloch: babcię, dziadka i ich dzieci/
We wrześniu i październiku 2017 r. uczniowie klas II mogli wziąć udział w projekcie edukacyjnym pod nazwą „Czy fotografie żyją swoim życiem, czy umierają wraz z ich właścicielem? - ciekawe historie naszych przodków…”.
W zajęciach uczestniczyli uczniowie klasy II b: Maciej Prygiel, Małgorzata Łapińska oraz Daria Knobloch, którzy w trakcie kilku spotkań udowodnili, że pamięć o przodkach jest wciąż żywa. Cele projektu zakładały:
-zbieranie informacji nt. członków własnej rodziny,
-selekcję zgromadzonego materiału,
-ćwiczenia w redagowaniu dłuższych form wypowiedzi,
-skład gazetki szkolnej „u Mickiewicza” i umieszczenie prac projektowych uczniów w nr. 26,
-działania grupy i krytyczne spojrzenie na pracę własną i innych.
We wrześniu odbyło się spotkanie organizacyjne, po czym młodzież miała za zadanie zebrać dane na temat swoich przodków. Przygotowany materiał dotyczył nie tylko podstawowych informacji o najbliższych, ale także ciekawostek, niezwykłych historii i anegdot związanych z ich życiem. W trakcie kolejnych zajęć gimnazjaliści dokonywali selekcji i wstępnej korekty, a następnie przeszli do redagowania tekstów prezentujących sylwetki przodków.
Opracowane materiały wzbogacono o czarno-białe fotografie wybrane z pamiątkowych albumów rodzinnych. Dodatkowo uczniowie mieli uzupełnić pracę cytatem, który stanowił symboliczne nawiązanie do treści wypowiedzi. Efekt projektu został umieszczony w kolejnym numerze gazetki szkolnej oraz na stronie internetowej szkoły.
Każdy z nas chciałby pozostać w pamięci najbliższych, a tegoroczny projekt dał młodzieży możliwość nie tylko rozwinąć swój warsztat pisarski, ale również „ocalić od zapomnienia” tych, których nie ma już wśród nas, a pozostawili trwały ślad, czego najlepszym dowodem są fotografie rodzinne, które „żyją swoim życiem” nawet wówczas, gdy naszych najbliższych już nie ma.
Joanna Marek
Poniżej zamieszczamy pierwszą z prac projektowych, historię napisaną przez uczennicę klasy II b—Małgorzatę Łapińską na temat jej dziadka—Józefa Kielana, pracownika Państwowego Gospodarstwa Rolnego w Bełcznie, człowieka pracowitego, z niezwykłym poczuciem humoru, miłośnika gry w karty i hodowcy gołębi...
Prace Darii oraz Maćka zaprezentujemy w najbliższym czasie. Zapraszamy do lektury, bo są to naprawdę ciekawe wspomnienia...
józef kielan—człowiek o pięknym sercu...
„Piękno to nie jest posiadanie pięknej twarzy,
to posiadanie pięknego serca, pięknego umysłu i pięknej duszy”
Józef Kielan to mój nieżyjący już dziadek, tata mojej mamy Ewy Łapińskiej. Urodził się 23 sierpnia 1939 roku w Dąbrówce w województwie tarnowskim. Zmarł 23 stycznia w szpitalu w Resku. Żył 73 lata. Był synem Ludwika i Michaliny Kielan.
Dziadek Józek był średniego wzrostu, miał piwne oczy i nie posiadał znaków szczególnych. Pod koniec życia z powodu choroby amputowano mu prawą nogę powyżej kolana i dlatego poruszał się przy pomocy kul, jednak co należy podkreślić, bez żadnego problemu. Miał ciemne, krótkie włosy. Najchętniej ubierał się we flanelową koszulę w kratę i robocze spodnie. Nosił okulary i zegarek. Przez całe swoje życie zawodowe pracował w Państwowym Gospodarstwie Rolnym w Bełcznie jako traktorzysta, a potem stróż. Był bardzo pracowitym człowiekiem, czego symbol stanowiły jego spracowane, popękane dłonie. Koledzy nazywali go „Wuja''.
Dziadek bardzo lubił zwierzęta. Przez całe życie hodował gołębie i króliki – bardzo o nie dbał i kochał to, co robił. Na pogrzebie każde z jego dzieci wypuściło w niebo jednego gołębia. Również na jego pomniku jest wyryty gołąb. Darzył te ptaki wielką miłością.
Z dziadka Józka był niezły żartowniś. Lubił się śmiać i rozmawiać z ludźmi. Nigdy nie widziałam, żeby płakał. Któregoś dnia wyciął z gazety „Fakt'' serce i przyczepił je sobie szpilkami pod swetrem do koszuli. Potem mówił nam, że dzięki temu będzie miał zdrowe serce. W czasie rodzinnych zdjęć, często robił komuś dla hecy rogi. Był bardzo zabawnym dziadkiem. Do końca jego dni grałam z nim w karty – w wojnę i pokera. Często, kiedy byłam mała, dziadek dawał mi kolbę kukurydzy i skubałam ją dla gołębi. Lubiłam się z nim bawić i przebywać w jego towarzystwie.
Mój kochany dziadek miał swoje ulubione powiedzonko, jedno jedyne. Kiedy był zły, mówił: „Kurde – bele''.
Dziadek urodził się przed wybuchem wojny, a w trakcie jej trwania, jako dziecko, przebywał w Polsce, w Dąbrówce. Jego tata - Ludwik umarł, kiedy dziadek miał 6 lat. Wychowywała go tylko mama, Michalina. Miał jedną siostrę i jednego brata. Ze swoją żoną - Marianną i dziećmi przez jakiś czas mieszkał w Poradzu, a potem przez resztę życia w Bełcznie. W swoim życiu doświadczył, jako małe dziecko, wydarzeń II wojny światowej, a jako dorosły mężczyzna, również trudnych czasów Polski komunistycznej. Odbył także służbę wojskową, od 15 października 1959 do 20 grudnia 1961 roku. Uzyskał stopień szeregowca oraz otrzymał brązową odznakę Wzorowego Żołnierza.
Dziadek doczekał się siedmiorga dzieci: czterech synów: Mirka, Piotrka, Waldka, Adama i trzech córek: Doroty, Teresy i Ewy – mojej mamy. Każde z nich miło wspomina swojego tatę, podobnie jak ja. Bardzo brakuje mi jego towarzystwa.
„Piękno to nie jest posiadanie pięknej twarzy, to posiadanie pięknego serca, pięknego umysłu i pięknej duszy''. Takie serce, umysł i duszę miał mój dziadek i dlatego tak mocno za nim tęsknię…
Małgorzata Łapińska, 2b